Już sam tytuł wywołuje ciarki na plecach i wstrzymanie oddechu. Czyżby poradnik…?
Pewnego wieczoru zobaczyłam, tą książkę na Instagramie znajomej nauczycielki, napisałam
“Polecasz?”
“Jasne, świetna!”
Szybkie spojrzenie na stronę księgarni i już wiedziałam, że nie jest to zwykła książka, ale relacja, dokument i … przestroga. Edukacja to wielka moc, to narzędzie ostre jak brzytwa. To nóż, który wyryje w twojej głowie to, co chce przekazać nauczyciel – pudło rezonansowe, które sterowane “siłą wyższą”, przekazuje w odpowiedni sposób doktrynę, myśli…jeśli tak trzeba…ukierunkowuje.
Jeśli to wszystko prawda, to już w zalążku pielęgnowano uczucie nienawiści…
Dyrektor amerykańskiej szkoły w Niemczech, kiedy zdał sobie sprawę ze zmieniającego się zachowania niemieckich uczniów, postanowił odwiedzić niemieckie szkoły, by bliżej przyjrzeć się zmianom w edukacji. Podróż, którą odbywa pokazuje jak misternie utkano sieć spajającą wszystkie elementy układanki.
Dziećmi zajmowano się od poczęcia, w łonie matki, w wieku przedszkolnym i na każdym kolejnym etapie edukacji. Każde dziecko salutowało, kwieciście wypowiadało się o przywódcy i chciało umrzeć jako żołnierz. Fanatyzm tych najmniejszych dogłębnie szokuje!
Zadbano o każdy najmniejszy element edukacji, o każde dziecko, nawet to niepoczęte. Warto wspomnieć, że o dziecku myślano już przy narodzeniu jego matki, by ta była dobrą opiekunką dla przyszłego żołnierza Hitlera. Dano matkom wikt i opierunek a w zamian miały rodzić państwowe dzieci: chłopców – żołnierzy i dziewczynki – przyszłe matki żołnierzy.
Programowanie ludzi
Zapewne wszystkie przekonania wygłaszane przez Niemki nie były efektem ich własnych przekonań, lecz echem indoktrynacji prowadzonej w czasie obowiązkowych nauk, w których uporczywie powtarzano, że Niemcy są przywódcą świata, i że wszystkie pozostałe państwa to wrogowie. W domach opieki dla kobiet w ciąży wpajano młodym Niemkom dla kogo żyją i jaka jest ich rola w III Rzeszy. Wykłady, przedstawienia, gazety, książki – wszystko osnute w jedną myśl przewodnią: Hitler i Niemcy ponad wszystko!
Fragment ten uświadomił mi, jak często wykorzystuje się ten właśnie mechanizm do wyuczenia podporządkowanych mas pewnych przekonań. Korzystali z tego naziści, komuniści, a i we współczesnym świecie, zdaje się, że ta technika również ma się świetnie.
Edukacja w III Rzeszy to przede wszystkim ogromna dyscyplina. Już dla początkujących uczniów, poniżej 10 roku życia, przewidziano marsze po 20 kilometrów a tężyzna oraz sprawność fizyczna to cechy, na które zwracano szczególną uwagę. Uczniowie powinni byli czuć i myśleć jak naziści. Wprowadzono do szkół system podawczy czyli wykłady, zajęcia odbywały się bez podręczników, a książka, na której opierano edukację, była tak naprawdę podręcznikiem wojskowym. Niemieccy nauczyciele – wykładowcy porzucili psychologię w nauczaniu, metody motywacyjne czy choćby dbanie o budowanie słownictwa na rzecz wyuczenia konkretnych zachowań i wpojenia myśli o walce i zabijaniu. Dbano o to, co słyszą dzieci, co czytają, jedzą i czym i jak się leczą. III Rzesza przypominała sektę w najlepszym wydaniu.
Czy kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą?
Jak wielką siłę ma indoktrynacja, uporczywe powtarzanie słów, przekonań i myśli póki nie zaplenią się w umysłach ludzi, kobiet, dzieci. W umysłach niemieckich kobiet, rodzących dzieci dla Państwa i Partii – Niemcy, jeśli wierzyć autorowi – przekonane były o niewinności niemieckiego narodu. Ich nienarodzone dzieci pomścić miały niedolę ich wujów i ojców… w imię Hitlera, dla Hitlera, dla wartości większej niż Bóg. Do tego miały służyć ich ciała i zrodzone z nich dzieci.
Edukacja ma moc, większą niż tysiąc pocisków artyleryjskich. Słowo ma moc większą niż Działa Nawarony. Myśl zakorzeniona w umyśle jednostki przekształca ją w myślący pocisk, który choć zmienia trajektorie, wciąż dąży do celu i, co najgorsze, go osiąga.
Za pomocą nauczycieli, książek, radia, gazet, broszur i pieśni wykształcono pokolenia wiernych Niemców chętnych do zabijania i niszczenia. Za pomocą edukacji stworzono armię żołnierzy chętnych ginąć w jedynej, słusznej sprawie. Przeraża mnie myśl, że jeśli jeden człowiek, prawie sto lat temu, mógł przekonać kobiety, by rodziły dzieci nieślubne, poczęte z przypadkowym mężczyzną i wychowywać pokolenia skłonne zabijać dla niego, to w dzisiejszych czasach musimy bardzo uważać czego słuchamy i co oglądamy. Środki masowego przekazu niosą wolność słowa i myśli, ale w nieodpowiednich rękach stają się niemałym zagrożeniem.
Książkę naprawdę warto przeczytać. Już sam fakt, że dokument ten wykorzystywany był w procesach norymberskich, stanowi niezłą zachętę. Nurtujący i jednoznaczny jest również oryginalny tytuł “Education for death”. Pierwszy raz publikacja ukazała się w 1941 roku. Jak czytamy na rewersie książki, jest to: