Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej, wciąż robiłam notatki na małych karteczkach. Pamiętam, że to bardzo pomagało mi w nauce. Potrafiłam pamiętać wygląd karteczki, podkreślenia, wielkość liter i przede wszystkim ich treść. W trakcie odpowiedzi lub sprawdzianu czytałam z kartki ulokowanej w pamięci niczym miałabym ją przed sobą.
Pamięć wzrokowa
Bez własnych notatek i kolorowych kredek nie potrafiłam nauczyć się obszernego materiału, a kiedy przyszedł czas liceum, zaczęłam uczyć się w ruchu. W czasie spacerów, w drodze do szkoły, w pociągu. Kiedy byłam już na studiach, okazało się, że jestem typowym wzrokowcem-kinestetykiem, czyli osobą, która żeby się nauczyć musi manipulować obrazami i działać!
Poczułam ulgę, gdyż okazało się, że nie ja jedyna chodziłam po pokoju i rozmawiałam sama ze sobą podczas uczenia się. Zrozumiałam wtedy jak działa mój mózg i czego potrzebuje.
Teraz gdy pracuję z dziećmi, widzę jak bardzo, różne formy notatek, szczególnie wzmocnione ruchem oraz czynnościami manualnymi, pomagają się uczyć. W dobie generowania notatek w komputerze i powielania ich na ksero, szczególnie ważne jest kilka zasad
- notatki muszą zostać zrobione samodzielnie
- powinny być kolorowe
- nie trzymamy się jednego schematu
- liczy się dobra zabawa i spokojna atmosfera
- błędy muszą zostać poprawione
Robienie ściąg to najlepsza forma nauki. Jestem wielkim zwolennikiem przygotowania notatek, z których można później korzystać. Uważam, że podpatrywanie i spoglądanie na swoje własne zapiski to najlepsza forma uczenia się, gdyż obrazy całych notatek utrwalają się w głowie i łatwiej zapamietać wygląd (pisownię) wyrazów.
Ikeowa pomoc dydaktyczna
Papierowe domki kupiłam w sklepie Ikea. Od razu pomyślałam, że przydadzą się na zajęcia. W zestawie znajdziemy 5 kart, na których znajdują się nie tylko zwykłe domki, ale również posterunek policji, straż pożarna i szpital. Z pewnością wykorzystam je do budowania i opisywania miasta przy temacie miejsca w mieście.
Tym razem jednak opisywaliśmy domki, dzieci zapisywały nazwy pomieszczeń na wybranych stronach domku, a następnie opisywały w języku angielskim co może być w danym pokoju.
Niektóre dzieci wielokrotnie mylą się, skreślają swoje błędy i je poprawiają. Ale właśnie to poprawianie własnych błędów to proces nauki. Niektóre narzekają, że mają brzydkie pismo, że nie potrafią ładnie nic zrobić, że nie lubią kolorować, albo proszą, by im pomóc, bo same na pewno zepsują notatkę. Zachęcałam i wzmacniałam poczucie własnej sprawczości. Nigdy nie piszę za dzieci, bo to przecież ich praca i musi być wykonana przez nie samodzielnie.
Gdy moi uczniowie już skończyli, wspólnie uczyliśmy się nazw pomieszczeń i generowania pełnych zdań z nowym słownictwem. Zachęcałam wręcz do sprawdzania słówek na swojej pracy, gdyż podczas nauki czytania tekstu łatwiej będzie im połączyć zapis z wymową.